Iława, media, psychologia, propaganda, sztuczna inteligencja, kwanty, las, kosmos, nauka, transhumanizm, biologia syntetyczna, edycja genów, interfejs mózg-komputer, nowoczesna spółdzielczość, badania podstawowe i wszystko inne co mi przyjdzie do głowy. Blog niezależny. Autor nieopłacany.
Uczelnia, która pobiera 20 tysięcy złotych za semestr studiów lekarskich, organizuje konferencję na temat braku lekarzy w Polsce (1). Sponsorują ją i wspierają medialnie firmy państwowe. Mam dla nich wszystkich dobrą wiadomość. Otóż nie są w Polsce potrzebni nowi lekarze ani ta konferencja. Ludzkie ogniwa między nauką a pacjentem stają się coraz bardziej zbędne. Zamiast tego potrzebne będą sprawne systemy ochrony zdrowia i błyskotliwi naukowcy. I możemy zacząć to robić w Iławie, ponieważ władze, jak zwykle, obudzą się zbyt późno.
Prawdopodobnie słyszeliście o tym, że sztuczna inteligencja (SI) zdała egzamin lekarski (2). Nie wiem, czy wiecie, ale za pomocą wyspecjalizowanej SI każdy z nas może stawiać diagnozy na poziomie lekarza (3). Glass AI nie potrafi jeszcze analizować skanów, ale do tego można użyć innego oprogramowania (4). Obecnie na świecie mamy takie możliwości, że możemy w Iławie postawić eksperymentalną przychodnię i w prosty oraz tani sposób pomagać tysiącom ludzi. Rozwiąże to problemy z kolejkami, brakiem lekarzy, wypisywaniem leków na chybił trafił, brakiem informowania pacjentów, wypisywaniem leków wchodzących w niebezpieczne interakcje z lekami już branych, przepisywaniem reklamowanych leków, kosztami i czasem traconym przez ludzi. Wystarczy wykształcić sprawnych operatorów systemu, którzy posiadają ogólną wiedzę medyczną oraz potrafią weryfikować informacje w pracach naukowych.
Lekarz, w takiej funkcji jaką pełni obecnie, czyli skarbnicy wiedzy przechowywanej w swojej głowie, staje się coraz mniej potrzebny. Oczywiście jeszcze przez długi czas przyda się ludzki, lekarski, mózg w sytuacjach ratowniczych, wymagających szybkiej decyzji, podczas operacji czy jako czynnik terapeutyczny czy uspokajający, bo ludzie nie wierzą maszynom. Ale już teraz należy kształcić nie lekarzy – potrafiących stosować procedury, na podstawie przyswojonych wiadomości, ale naukowców, którzy będą w stanie robić badania. Obecnie niestety lekarze nie potrafią wyjść poza utarte ścieżki i jeśli człowiek ma niestandardową przypadłość, to ani nie chcą prowadzić badań w kierunku rozwiązania problemu, ani pomóc pacjentowi w prowadzeniu badań – bo nie mają tego w rozdzielniku.
Obecne pokolenie lekarzy nie ma się czego bać, dopracuje sobie do emerytury w „starym trybie”, ale ludziom, przy obecnych możliwościach, należy się znacznie więcej niż standardowe porady i warto zrobić to w Iławie. Korzystając z dostępnej wiedzy, potrafimy wykształcić lepszych fachowców niż polskie uniwersytety – fatalnie notowane w światowych rankingach. Ludzie wykształcą się prawie sami, wystarczy dać im dojście do narzędzi diagnostycznych i SI. Mamy świetną wirtualną rzeczywistość do nauki anatomii czy farmakologii. Mamy dostęp nawet do darmowych kursów analizy transkryptomu na poziomie pojedynczej komórki. Sekwensery DNA są coraz tańsze więc tuż za rogiem jest medycyna personalna. Mamy wszystko pod ręką, oprócz chęci do eksperymentowania dla dobra mieszkańców.
Ktoś spyta. A co jeśli maszyna postawi błędną diagnozę? A co jeśli pacjent umrze? Będziesz wtedy miał swój eksperyment! - doda. Już teraz mogę powiedzieć że maszyna będzie popełniać błędy, a pacjenci będą umierać. Ale będzie to mniej śmierci i pomyłek niż obecnie robią ludzie-lekarze. Poza tym ma to być tylko dla chętnych, poza systemem medycznym. Dajmy ludziom sprawdzić te podejście i niech zwycięży lepszy. To jest demokracja w praktyce.
Dziennikarze już zaczynają zauważać że przyszłość dla większości ludzkości to dochód podstawowy (5), sposobem na wyrwanie się z tego fatum jest jedynie edukacja i rozwój technologii. Urzędnicy nam tego nie zapewnią, musimy zawalczyć o naszą przyszłość sami. A takie projekty jak wspomniany są, nie dość że przyszłościowe, to interesujące i rozwijające. Czeka nas w Iławie albo rozwój i zabawa albo wieczna stagnacja. Jeszcze nie jest za późno żeby z naszych okolic zacząć robić enklawę, która nie utonie w globalnym marazmie i biedzie.
Już wkrótce rozpoczynam kurs biologii syntetycznej i genomiki: https://www.instytut.ilawa.pl/kurs ,a potem może uda się wrócić do sztucznej inteligencji, komputerów kwantowych, czego uczenie młodzieży rozpocząłem kilka lat temu: https://klubnauki.pl
PS. Szukam sali do zajęć bo urzędnicy nawet tego nie chcą udostępnić choć mają pomieszczeń pełno – niestety tylko dla swoich znajomych.
PS 2 . Jakby jednak ktoś się uparł że mu potrzebny legalny świstek do leczenia ludzi to może sobie kupić tanio - jak niżej Patent nie jest nowy, już 20 lat temu mogłem kupić w ten sposób papierek, typu "dyplom", z uczelni w Kijowie. Też legalnie, też uznawany przez RP.
Iławscy urzędnicy wzięli właśnie udział w aktywnym promowaniu rozwiązań i produktów jednej z zagranicznych firm, która zarabia na sprzedaży ich urzędom. Zrobili to na tyle sprawnie że firma dostarczy, czy zainstaluje na iławskim przejściu, światła z czujnikiem ruchu. Takie czujniki można kupić od kilkudziesięciu lat za grosze, w wersji profesjonalnej za kilkaset złotych ale są i droższe. Całe przejście to koszt kilkudziesięciu tysięcy.
Podejrzewam że skuteczna kampania reklamowa Orange kosztowałaby więcej niż te przejścia, gdyby musieli za nią zapłacić. Natomiast tutaj wykorzystali urzędników, którzy np. wywierali psychiczną presję na dzieci w szkołach, zachęcali do głosowania używając autorytetu nauczycieli i systemów komunikacji szkolnej. Jest to kolejne użycie tych systemów komunikacyjnych do robienia prywaty, jak to miało miejsce przy budżecie obywatelskim, gdzie jedna ze szkół promowała projekty wyłącznie swoich znajomych. Zwróciłem na to uwagę urzędnikom, ale chyba nie dotarło, skoro szkoła bierze udział w akcji reklamowej zagranicznej firmy.
Orange to firma zagraniczna, której największym udziałowcem jest rząd francuski, czyli, delikatnie mówiąc, organ niezbyt nam przyjazny. Udział w niej lokalnych urzędników ogólnie wygląda jak tradycyjne oddawanie dóbr lokalnych mieszkańców Białym Ludziom, przez wodzów plemienia, za kolorowe koraliki.
Jedynym plusem tej akcji jest to, że takie przejście w Iławie powstanie i mieszkańcy będą mogli przetestować jego wady i zalety.
Natomiast co trzeba zrobić, gdy mleko się już rozlało? Z punktu widzenia marketingowego jest to bardzo sprawna akcja public relations, podnosząca świadomość marki Orange i ich rozwiązań „smart cities”. Dzięki zaangażowaniu niczego nie podejrzewających ludzi, firmie udało się dotrzeć ze skutecznym przekazem do większości mieszkańców. Dodatkowo przekaz będzie wzmacniany jeszcze kilkukrotnie – np. przy oddawaniu przejścia do użytku. Może wpłynąć to w przyszłości, w znacznym stopniu, na wybór rozwiązań tej firmy przez lokalne władze.
Tak więc pierwsza sprawa to trzeba zrobić wszystko żeby uniemożliwić firmie Orange udział w przetargach miejskich i powiatowych przez następne, np. 10 lat. Dotyczy to też innych zamówień publicznych. Tak żeby nie uzyskała korzyści ze współpracy z urzędnikami i z wykorzystania dzieci. Na ewentualne próby wdrażania w Iławie takich rozwiązań przez Orange lub przez jaj partnerów będę zwracał uwagę w najbliższych latach.
Druga rzecz to trzeba wdrożyć systemowe rozwiązania dzięki którym urzędnicy przestaną traktować urzędowe placówki, którymi kierują jak własne folwarki. Można to zrobić wdrażając jasną politykę dotyczącą wykorzystania środków komunikacji, pomieszczeń, sprzętu i innych możliwości jakimi te dysponują. Tak aby placówki publiczne mogły służyć wszystkim mieszkańcom. Chodzi choćby o załatwienie prostej sprawy wynajmu pomieszczeń dla organizacji społecznych czy grup sportowych. Tak żeby cennik i warunki były jasno dostępne dla wszystkich, w każdej instytucji. Czy to takie trudne?
A tak na marginesie. Zauważyliście że Miasto więcej wysiłku włożyło w promocję tego przejścia niż w lobbing drogi S5 w pobliżu Iławy? :-)
Trochę się obawiałem że droga S5 naprawdę może przebiegać blisko Iławy. Przyniosłoby to mieszkańcom głównie straty. Nasze władze samorządowe chyba myślą tak samo. Wnioskuję to po tym co robią w praktyce w tej sprawie. A nie robią właściwie niczego.
(więcej na temat S5 w Iławie, propozycje inwestycyjne/negocjacyjne i link do ankiet na stronie: https://www.swuj.pl/s5 )
Gdyby przebieg S5 bardzo blisko Iławy rzeczywiście byłaby dla miejscowych władz ważny, widać by było przygotowanie się do dyskusji o tym wariancie. Śledzę tą sprawę od jakiegoś czasu i jednym z niewielu argumentów było to, że mogą powstać obok Iławy nowe miejsca pracy, bo... gdzieś tam, przy drodze, powstał jakiś magazyn. I tyle było w opracowaniu Miasta Iławy na ten temat. Żadnych danych na potwierdzenie, żadnych symulacji przy różnych wariantach przyszłości. Na spotkaniu w Lubawie widać było, że tamte władze są przygotowane i przytoczyły argumenty liczbowe. I to jest podstawa do dyskusji. U nas? Krąży argument o niebotycznej szansie dla Iławy, oparty na historycznych analogiach. Fajne, ale jak z tym dyskutować skoro zwolennicy tej tezy nie próbują nawet wytłumaczyć na jakich danych czy przewidywaniach opierają swoje twierdzenia? W materiale wideo przytoczyłem argument z czasów Imperium Rzymskiego, ale wolę liczby i fakty, które tam znajdziecie. Inny argument to to, że warto żeby droga przeorała nasze lasy, bo jak wygra wariant zielony to gdzieś indziej naruszy przyrodę. To przykre ale jak to się ma do strat które przy wariantach „iławskich” poniosą tysiące ludzi, korzystających z miejscowej natury? Nie mówiąc już o faunie i florze.
Gdyby władzom zależało, to robione byłyby w Iławie kampanie społeczne jakich nigdy tu nie widziano. Zobaczylibyście wymyślne reklamy, ciekawe osoby wspierające „iławskie” warianty, itp. Ze strony samorządów iławskich są jakieś pojedyncze wystąpienia w mediach, tak żeby pokazać że broni się interesów Iławy, że coś się dzieje i to właściwie tyle. Myślę że władze kalkulują tak jak ja, że wariant czerwony i fioletowy może przynieść korzyści najwyżej 2-3% mieszkańców, reszta na tym straci lub będzie to dla nich obojętne. Może jest tak jak w Nowym Mieście gdzie wójt nie jest pewny czy odpowiada im wariant zielony, a mieszkańcy są przeciw. Wiadomo przecież, że ta droga to ułatwienie tranzytu między Zachodem a Wschodem, a my znaleźliśmy się na jej trasie tylko jako przypadkowy pionek.
A może samorząd chce rozpocząć kampanię za wariantami „iławskimi” dopiero na konsultacjach w Iławie? Zobaczymy.
Na razie zapraszam na moją, krótką analizę korzyści i strat z poszczególnych wariantów, opartą na danych i faktach. W poniższym materiale wideo:
I poniżej aktualizacja po spotkaniu 12.01.2023
Są to pytania jakie zadałem w trakcie konsultacji i odpowiedzi GDDKIA.
Odpowiedzi są takie, że nie wiedzą ile zapłacą mieszkańcy Iławy za dojazd np. do Ostródy nową drogą. Ani nie chcą zapewnić, że takie przejazdy lokalne będą darmowe. Nie są także przewidziane żadne rekompensaty dla tysięcy ludzi którzy stracą możliwość efektywnej redukcji stresu w lasach za osiedlem Podleśne. A przecież można by zaproponować mieszkańcom za to lasek miejski, darmową komunikację do lasów na północy, pomoc przy walce z wycinkami za pomocą dopłat do nadleśnictw i prawdopodobnie 100 innych pomysłów na zrekompensowanie mieszkańcom Iławy tych strat. Ale jak to urzędnicy - szkód chcą narobić, a zwykłym ludziom, którzy na tym stracą każą spadać na bambus - "bo prawo", "bo nie mogą". Klasyka polskiej demokracji.
I mała aktualizacja 14.01.2023
Nagle pojawiły się argumenty że warto ciąć i zanieczyszczać lasy, które służą tysiącom mieszkańcom Iławy do relaksu, bo gdzieś, w jakimś Wygwizdowie Dolnym, gdzie mieszka nastu mieszkańców, popsuje się krajobraz. Aż dziwne, że te argumenty podnoszone są przez osoby z Iławą jakoś związane.
No to spójrzmy na mapę pobliskich terenów chronionych, na którą naniesiono poszczególne warianty.
Trasa wariantów „iławskich” została wytyczona akurat obok rezerwatu przyrody o znaczeniu międzynarodowym! Rezerwat przyrody Jezioro Karaś jest, jako jeden z niewielu obszarów przyrody w Polsce, wpisany listę Konwencji Ramsarskiej. Tam są miejsca lęgowe ponad 100 gatunków ptaków wśród który wiele wpisanych jest Czerwonej Księgi Zwierząt. Czyli zagrożone są wymarciem. Ranga tego rezerwatu jest nieporównywalna z Drwęcą na której chroni się głównie ryby, którym droga niewiele zaszkodzi. Zresztą wszystkie warianty przecinają Drwęcę.
Argumentem dla zwolenników wariantów „iławskich” jest to, że las za osiedlem Podleśne i tak jest już ustawicznie niszczony przez urzędników RP, więc bez problemu można go zniszczyć jeszcze bardziej. O tym, że warto objąć go także ochroną, żeby stawał się coraz piękniejszy, politycy nie raczyli pomyśleć, ale do wycinek są pierwsi. I to w momencie, w którym coraz więcej mówi się o funkcji społecznej lasu, a ludzie zaczynają podnosić głowy i zdawać sobie sprawę, że i im należy się choć trochę kontaktu z naturą. Dlatego od jakiegoś czasu postulujemy utworzenie tam lasku miejskiego.
Co do „ekologiczności” poszczególnych wariantów w naszej okolicy. Poza Karasiem warianty „iławskie” przecinają w większym stopniu obszary siedliskowe, a „zielony” przecina głównie formy ochrony przyrody, o niewielkich rygorach ochronności jak obszary chronionego krajobrazu czy parki krajobrazowe. Jak ktoś chce zobaczyć jak wygląda taka „ochrona” w praktyce może odwiedzić lasy na północy Iławy, gdzie liczne wycinki drzew „dodają uroku” krajobrazowi parku.
Podsumowując. Biorąc pod uwagę argumenty społeczne i środowiskowe, wybór przez GDDKiA któregokolwiek z wariantów przebiegających koło Iławy byłby co najmniej dziwny.
Obszary chronione na mapie każdy może podejrzeć sobie tutaj: https://geoserwis.gdos.gov.pl/mapy/ i samemu porównać wagę poszczególnych rodzajów ochrony.
Argumenty z filmiku, który nagrałem:
Trwają
właśnie konsultacje na temat budowy drogi S5, która ma przechodzić
w pobliżu Iławy. I powstaje pytanie, który z wariantów
najkorzystniejszy jest dla mieszkańców Iławy.
Jakie
rozwiązania proponuje nam Generalna dyrekcja dróg krajowych?
Dwa
warianty przekierowujące tranzyt z Niemiec na wschód przez nasze
lasy, które trzeba będzie częściowo wyciąć. Albo wariant do
którego trzeba będzie dojechać 10 kilometrów, drogą na Lubawę.
Co nam dają warianty z wycinką lasu, jeśli chodzi o oszczędność
czasu dojazdu gdziekolwiek? Wariant czerwony w kierunku Ostródy,
Olsztyna skróci nam drogę o minutę, a żeby dojechać do
Grudziądza mieszkańcy Iławy będą musieli się najpierw cofnąć
więc zysk też będzie jedynie kilkuminutowy. Przy wariancie
fioletowym mamy jeden węzeł więcej w kierunku na Grudziądz ale
wtedy droga jest dłuższa więc czas dojazdu wychodzi prawie tak
samo jak przy wariancie zielonym. Różnica to około 3km. A i to
może się zmienić w ciągu dalszych prac. Przy czym trzeba wziąć
pod uwagę że w ministerstwie już rozpoczęto pracę nad
wprowadzeniem płatności za drogi ekspresowe. Więc trzeba się
zastanowić czy chcemy zapłacić 10-30zł za luksus dojazdu minutę
szybciej do Olsztyna czy za kilka minut oszczędności w kierunku na
Grudziądz.
Jeśli
chodzi o ekonomię dla przedsiębiorstw to wystarczy sobie rozłożyć
koszt kilku kilometrów więcej na ilość produktów które
wieziemy. Załóżmy nawet że oszczędzimy 10km w dojazdach tam czy
z powrotem czyli 3 litry paliwa. Gdy rozłożymy 20zł na np. 100
szt. przewożonych mebli, da nam to 20 gr. oszczędności na sztuce.
Nie jest to koszt który waży na decyzji zakupowej podejmowanej
przez klienta. A jeśli weźmiemy produkty o wyższej technologii niż
drewno czy meble to w ogóle nie ma tutaj tematu tego rodzaju
oszczędności. To jest mniej niż grosze na sztukę.
Pojawia
się argument awansu cywilizacyjnego jeśli droga przebiegnie bliżej
Iławy. 30 lat temu to był argument ale na obecnym etapie rozwoju
nie jest. Zmienił się kształt globalnego handlu i struktura
własnościowa biznesów w Polsce, poprzejmowanych przez korporacje.
Nie jest tak jak było na dawnych prowincjach starożytnego Rzymu, że
zrobią nam pierwszą drogę którą kupcy dotrą do niedostępnych
dotąd terenów. Drogi już są, a że niektóre kiepskie i
poblokowane szlabanami to po prostu trzeba rozwiązać te problemy, a
nie liczyć magicznie na jakiś rozwój związany z nową drogą.
Wystarczy
spojrzeć na Ostródę, która od wielu lat jest przy drodze
ekspresowej a ma większe bezrobocie od nas i mniejszy dochód na
mieszkańca.
Poza
tym, jeśli ktoś liczy na jakiejś nowe miejsca pracy to chyba dawno
nie był w jakiejś nowoczesnej fabryce czy magazynie. Coraz więcej
w nich automatyzacji i robotyki, a niewykształcona siła robocza
staje się coraz bardziej zbędna.
No
i to by było na tyle jeżeli chodzi o potencjalne zyski z przebiegu
tej trasy niedaleko Iławy. Dla mieszkańców Iławy, którzy nie
jeżdżą często samochodem w dłuższe trasy na Zachód i nie są
właścicielami dużej korporacji, żadnych zysków z tym związanych
po prostu nie ma. Natomiast wariant zielony ma szanse uwolnić nas od
ruchu tranzytowego przez centrum Iławy i nam ,mieszkańcom
swobodniej będzie się jeździło.
A
teraz o stratach przy wariantach przebiegających przez iławskie
lasy.
Urzędnicy
i politycy lubią przedstawiać się jako ekologiczni co polega
głównie na zrobieniu sobie zdjęcia z rowerem, zdjęcia w tramwaju
i zasadzenia jakiegoś drzewa. No i na opowiadaniu modnych narracji
klimatycznych. Jeżeli chodzi o praktykę to, jak widzimy to w Iławie
i w okolicach, nie mają żadnego problemu z niszczeniem i
betonowaniem przyrody. Ta droga jeśli będzie przebiegać koło
Iławy to niszczenie kolejnych hektarów roślinności i zwierząt.
Nie dość że wokół są częste wycinki to mieszkańcy Iławy i
okolic są wśród tych obywateli Polski, którzy mają najdalej do
parków narodowych. Nie dość że te warianty zniszczą nasze lasy,
pozbawią mieszkańców terenów do rekreacji , do zbierania grzybów,
doi wypoczynku, wypłoszą zwierzęta to dodatkowo będą przechodzić
obok rezerwatu przyrody Karaś i stresować tamtejsze ptaki, które
są niby pod ochroną. Dodatkowo znowu dewastujemy Dolinę Iławki.
Przyroda
w Iławie i wokół to jedno z nielicznych naszych zasobów i nie
powinniśmy dać sobie tego łatwo zabierać. Nasze starania powinny
iść w drugą stronę. W kierunku stworzenia mieszkańcom Iławy
coraz lepszych warunków życia i wspieranie nowoczesnych sposobów
rozwoju. Stąd wariant Zielony, przebiegający obok Lubawy jest dla
nas najkorzystniejszy.
Iława wyraźnie zapisała się w początkach molekularnych nauk o życiu*. Z okolic pochodził noblista Emil Adolf von Behring, urodzony w Ławicach, który opracował surowice antytoksyczne, zawierające przeciwciała czyli część układu odpornościowego. W Iławie urodził się Richard Altmann, który odkrył mitochondria i nadał nazwę kwasom nukleinowym. Potem odkryto że dzielą się na DNA i RNA.
Z tym że było to bardzo dawno temu więc już mało kto kojarzy ich z biologią komórkową. Od tego czasu w Iławie niewiele dzieje się w tym temacie. Jeszcze przed covidem proponowałem sprowadzanie edukacyjnych zestawów do edycji genów ale musiało brzmieć to trochę dziwnie. Mam nadzieję że to co się działo podczas dwóch ostatnich lat mogło kilku ludziom otworzyć oczy. I może coś zacznie się w tym temacie. A powinno bo zbliża się cywilizacyjna szansa na rozwój. Zrozumieli to Amerykanie.
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się że badaczka o polskich korzeniach, pracująca w Ginkgo Bioworks - fabryce biologii syntetycznej, stanie na czele nowej agencji biotechnologicznej w USA. A to dlatego że prezydent USA wydał rozporządzenie wykonawcze dotyczące postępu w biotechnologii i bioprodukcji na rzecz zrównoważonej, bezpiecznej i bezpiecznej biogospodarki. Prezydenci USA ostatnio wydają około 40 takich rozporządzeń rocznie, więc jest to dość istotne. W ramach tego: "Rząd Stanów Zjednoczonych poszerzy możliwości szkoleniowe i edukacyjne dla wszystkich Amerykanów w zakresie biotechnologii i bioprodukcji."**
Dodatkowo, w 60 rocznicę "księżycowej" mowy Kennedy'ego Biden oznajmił, że wyznaczył priorytetowy cel - walkę z nowotworami. Na czele nowej agencji biotechnologicznej ARPA-H, mającej zajmować się zaawansowanymi innowacjami stanie - Renee Wegrzyn. Pracowała poprzednio również w DARPA, agencji tworzącej nowoczesne technologie dla wojska.
Poza tym, w USA odkryto możliwość przewidywania powstania chłoniaka przy pomocy sekwencjonowania całego genomu i zaawansowanej bioinformatyki.*** Proces ten można wykorzystać do wykrywania innych nowotworów. I tutaj rzecz ważna i ciekawa z perspektywy Iławy, że takie badania można robić niewielkim kosztem. Sekwencjonowanie całego genomu to kilkaset dolarów, narzędzia bioinformatyczne są za darmo w sieci. Potrzebna jest tylko duża wiedza - też jest za darmo w sieci.
Jako że biologia syntetyczna się demokratyzuje, wiedza o niej jest dość łatwo dostępna, a narzędzia do zajmowania się nią tanieją, teraz jest najlepszy okres żeby w to wejść. Ile nas, w Iławie, to będzie kosztowało?
Rocznie Iława i okolice (gmina, miasto, powiat) wydają na oświatę i wychowanie około 125 mln zł. Stworzenie i prowadzenie małego, edukacyjnego laboratorium biologii syntetycznej ****, kosztowało by mniej niż 1% tej sumy. Ale chcemy zacząć od sumy mniejszej od promila tej kwoty. Co tam promila, mniejszej od 1/10 promila! Nawet mniej niż 0,005% . Serio
Zaczniemy od zakupu edukacyjnych zestawów do edycji genów. Jeśli to spodoba się młodzieży, kupimy edukacyjne urządzenia. Jeśli i to chwyci czyli młodzież zacznie przeprowadzać własne projekty, zaczniemy budować profesjonalne laboratorium.
Czy nas region stać aby zaryzykować te mniej niż 0,005% wydatków na oświatę, na wejście w biologię syntetyczną już dziś? A potem może 1%. Odpowiedź wydaje się prosta. Nie stać nas by nie spróbować.
I może, dzięki temu, Iława wróci do czołówki miejsc skąd pochodzą badacze molekularnych nauk o życiu.
A pod linkiem możecie obejrzeć relację z zebrania z Białego Domu na temat biotechnologii i bioprodukcji. Szczególnie polecam wypowiedzi Jasona Kelly ( Ginkgo Bioworks ) i Gauraba Chakrabarti (Solugen) : https://youtu.be/0i26aOKo1Mc?t=3221
Rok temu dostaliśmy do rąk oprogramowanie oparte na sztucznej inteligencji (SI), które miało niemalże samodzielnie pisać gry i programy, jeśli powiemy mu czego oczekujemy. Marketing Codex OpenAI był trochę przesadzony ale to, że programiści otrzymali wywodzącego się stąd Copilota, fantastyczne narzędzie, które samoczynnie pomaga uzupełniać im kawałki kodu, jest faktem. Można nawet powiedzieć że spełnia nasze życzenia, których nawet nie zdążyliśmy wyrazić. Choć koncept jest podobny bardziej do uzupełniania słów gdy piszemy wiadomości tekstowe niż do czarów złotej rybki.
Ta sama firma zaoferowała nam inną SI - DALL-E 2, który tworzy grafiki na podstawie treści, które jemu/jej podamy. Rysuje nam to co chcemy zobaczyć, od realistycznych sytuacji po kompletną abstrakcję i fantastykę. Wystarczy tylko wypowiedzieć życzenie. To bardzo fajna zabawa. Sam stworzyłem, w ramach testów, kilkadziesiąt obrazków, z których część wrzuciłem na swojego FB. Grafiki tak mi się podobały, że gdy je ponownie oglądałem zaczęła tworzyć mi się, na ich podstawie, historia. Tą stworzoną, prostą bajkę możecie przeczytać na dole strony lub wysłuchać poniżej:
Pomijając to że potraktowałem pisanie tej bajki też tylko jako zabawę, widzę tu jednak potencjał na tworzenie tą metodą czegoś bardziej interesującego, dla szerokich grup czytelników. Lub widzów. Bo z tej bajki łatwo już jest zrobić skrypt do filmu. Historię trochę skomplikować, rozbudować i voila. Tyle, że trzeba poczekać na SI, która będzie robić filmy z obrazków. A na razie może ustawić Codexa i DALL-E naprzeciw siebie i wytrenować te SI do tworzenia historii tekstowo obrazkowych?
W konsekwencji, rozwój takich programów doprowadzi do tego, że za pomocą poleceń, będziemy budować całe światy w wirtualnej rzeczywistości, o czym informowała już wcześniej Meta/FB. Tak, maszyny będą budować nam światy. Ale nie tylko. Zgodnie z Prawem Clarke'a każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Tak będzie również z biotechnologią. W przyszłości biologiczne roboty powstające w bioreaktorach pod naszą skórą będą w stanie np. zbudować nam dom czy statek kosmiczny, gdy tylko o tym pomyślimy. Pytanie tylko kiedy to nadejdzie. Obecnie, też dzięki SI uczymy się jak na podstawie liter kodu DNA przewidywać jego strukturę i rolę jego elementów regulacyjnych*. Wcześniej Alphafold Googla umożliwił nam przewidywanie struktury białek. To początek drogi ale będziemy coraz sprawniej budować biologiczne maszyny. Wydaje się że biologia syntetyczna wspomagana SI, będzie jeszcze większą rewolucją niż komputery i informatyka. Choć jeszcze, jeśli spojrzymy na protokoły wykonywania bardziej zaawansowanych eksperymentów inżynierii genetycznej, to wciąż wygląda bardziej jak alchemia niż chirurgia precyzyjna. Nawet metoda badawczo-diagnostyczna analizy zawartości pojedynczej komórki** (ale w milionach sztuk naraz) wygląda bardziej jak wróżenie z fusów niż nauka, pomimo znacznego zaawansowania technologicznego. Choć świetnie nam wychodzi liczenie i klasyfikowanie tego co w tej komórce się tworzy.
Droga do stworzenia ogólnej maszyny, która spełnia nasze życzenia, może być dość długa. Stąd też ciekawe są setkolatki czy tysiąclatki. Perspektywa planowania na dłuższy czas. Popularni są wizjonerzy super SI, którzy wieszczą Przełom, zaraz. Czyli to że stworzymy inteligencję mądrzejszą od nas, tzw. osobliwość. Motywujący jest Ray Kurzweil z osobliwością w 2045, ale Ben Goertzel, który przepowiadał ją za 10 lat, w roku 2014, pokazuje nam że droga do przełomu może być dłuższa.
I czekając na game-changera, możemy zająć się powolną budową przyszłości. Przebudowa genów, w celu dostosowania człowieka do podróży kosmicznych, powoli będzie przechodzić z opowieści fantastyczno-naukowych do świata badań. Laboratorium Chrisa Masona ma plan na 500 lat, żeby zachować człowieka i inne istoty które są dla nas użyteczne, w Kosmosie: A na zachowanie naszej dzikiej przyrody, plan na 10000 lat ma organizacja Revive & Restore ****, która już odtwarza gatunki.
Tak więc, na kiedy obstawiamy wrzucenie do naszego DNA kodu niesporczaków żeby chronić nas przed radiacją podczas podróży kosmicznych? 2050, 2150 czy raczej 3000? Do tego czasu sporo się nauczymy, wykorzystując biologię syntetyczną, z wsparciem SI do pomagania ludziom i naszej przyrodzie. Bo tego sobie życzymy. Zdrowia i pomagania innym. Bajki o super inteligentnych robotach które wybiją ludzi lub o dziewczynkach konstruujących w swojej chatce broń biologiczną, to … tylko bajki.
(tytuł alternatywny: "Bajka o Małdzi Skuba-Dratewce, de domo Krak (ona, jej)" )
Mała dziewczynka, na drugim roku studiów, nudziła się. Postanowiła iść daleko od swojego mieszkania w nowoczesnym mieście przyszłości. Znalazła tam dziwy, o których czytała w książkach. Grzyby i spróchniały pień.
-Ojej, jak miło, nasz Władca Smok i jego siepacze chyba przeoczyli, jak to nazywają – chwasty. Pomyślała.
Władca tej planety, Smok, właśnie w tym czasie dostał raport że jedna z jednostek zaczyna pokazywać dziwne zachowania i jej ranking społecznościowy leci na łeb i szyję. Smok jednak olał raport i wolał zażerać się pachnącą czekoladą z ziółkami.
A może by tak zniszczyć smoka? Pomyślała mała dziewczynka, w przerwie zakuwania obowiązkowej Historii Smoczego Postępu. No dobra, to zniszczę, postanowiła. Następnie udała się do swojego małego laboratorium biologii syntetycznej gdzie porozmawiała sobie, przez mikroskop ze swoimi niebieskimi stworzonkami. Obiecały że jej pomogą.
Jej nauczycielka ze zgrozą patrzyła przez okno na to co robi mała dziewczynka. Ojojoj, przez to stracisz czas, który możesz poświecić naukę do egzaminów. A przecież wiadomo że kto dostanie tytuł magistra, ten będzie mógł pracować nawet w smoczej mieszalni lakieru do paznokci u stóp!
Jednak mała dziewczynka, no dobra, nazwijmy ją Małdzią, ani myślała rezygnować. Zapytała stworzonego przez siebie kolegę, Pufcia, czy może jej pomóc. Pufcio powiedział, że bardzo chętnie pomoże ubić tego skurczensyna smoka.
Po naradzie z niebieskimi stworzonkami opracowali bioboty, które skomplikowaną intrygą nanieśli na skórę smoka.
Smok w tym czasie popijał ziółka i śnił o gwiazdkach, jak jego cała służba bezpieczeństwa, więc nie wyczuł zagrożenia.
Tak więc bioboty roztentegowały DNA temu smoku.
A Małdzia żyła szczęśliwie, na naturalnej planecie, z Panem Androidem, który też jej trochę podpowiadał co do tego jak zbliżyć się z bronią do smoka.
Mieli dzieci i latali sobie wesoło po innych galaktykach, bowiem czuli się bezpiecznie mając wykupione międzygalaktyczne ubezpieczenie w firmie REITION.
-------------
31.08 I mały update ogólny. Zapraszam do korzystania z dwóch usług. Na razie wersja beta:
To pytanie w sklepach możemy usłyszeć już za kilka lat. A przynajmniej znajdziemy tam czipy do zapisywania danych na DNA. I to w przystępnej cenie, jak zapowiada szefowa firmy Twist Bioscience.
Dlaczego mielibyśmy jej wierzyć? Choćby dlatego, że organizacja zrzeszająca firmy zainteresowane takimi technologiami - DNA Data Storage Alliance, gdzie członkami są między innymi Microsoft, Dell Technologies czy Illumina, dołączyła do organizacji wypracowującej światowe standardy przechowywania danych – SNIA.
Zapisywanie danych w DNA ma tą przewagę że, wkrótce będzie tańsze od metod dotychczas stosowanych. Co przy powiększającej się ilości informacji, które trzeba magazynować, przyniesie użytkownikom wymierne oszczędności. Jeszcze przez długi czas będziemy mieli problem z szybkością zapisu/odczytu z DNA, więc ta technologia nie pomoże nam w zastosowaniach gdzie informacji potrzebujemy szybko, ale do tworzenia archiwów to doskonały wybór. A z większości danych, które istnieją, korzystamy bardzo rzadko. Co ciekawe, wszystkie dane, które wytworzyliśmy dotąd na świecie, zapisane na DNA, zmieszczą się w większym słoiku. Odpowiednio zabezpieczone, mogą tam leżeć 10000 lat, bez uszczerbku.
Kodowanie w DNA
Co potrzebujemy do tego aby zapisać dane w kodzie genetycznym? Po pierwsze zamieniamy kod składający się z zer i jedynek na literki zasad które występują w DNA – ACGT. Więc np. 00 może stać się A, a 01 - C. Nic prostszego. Następnie, chemicznie, tworzymy krótkie łańcuchy tych zasad, łączymy je w dłuższe, i osadzamy np. na silikonowym czipie. Do odczytywania używamy sekwentatorów jakimi odczytuje się kod zwierząt czy roślin. Są one coraz tańsze. Niedługo odczytanie całego kodu człowieka, zejdzie do ceny 100 stu dolarów ( za 3 mld. literek kodu).
Trochę więcej na temat tej technologii można poczytać na stronie dnastoragealliance.org, z której pochodzi poniższa grafika.
Do DNA przez kwantowy internet
Równie szybko nadchodzącą technologią jest komunikacja kwantowa. Będzie to warstwa internetu służąca do najbezpieczniejszej komunikacji. Na razie problemem jest to, że ciężko taką informację przesyłać przez węzły, ale naukowcy pracują nad jego rozwiązaniem. Dostępne są już komercyjno-badawcze urządzenia do kwantowego transferu informacji, a elementy do nich dostarcza polska firma – Creotech. Gdy już będziemy mieć kwantowy internet, informacja przez niego przechodząca będzie nie do przejęcia. Z uwagi na to że bliską technologią są komputery kwantowe, które łatwo złamią standardowe szyfrowanie, przez warstwę tego nowego internetu przechodzić będzie sporo informacji. I część z nich trafi do archiwów DNA.
Nie uciekaj nośniku
Nie jest nowością to, że możemy zapisywać informacje do DNA istot żywych. Na podobnych zasadach jak działają terapie genowe. Potrafimy zmieniać kod bakterii, roślin. Naukowcy zapisywali w kodzie organizmów obrazki czy nawet filmiki. Większość technik, wykorzystanych w zapisywaniu zapożyczona jest z mechanizmów działania układu odpornościowego. Poczynając od słynnego CRISPR/Cas9, do wykorzystania transferazy TdT, która jest częścią mechanizmu rekombinacji VDJ, który to właśnie chroni nas przed rzeszą nieznanych nam patogenów. Te technologie są jeszcze dość wolne, więc nagrywarki do „żywego” DNA są w fazie eksperymentalnej ale tu też nie potrzeba wielu lat by sprawić żeby nie tylko rośliny na parapecie ale i pająk w rogu strychu czy motylek mógł być bardzo bezpiecznym sejfem na nasze najcenniejsze informacje. Tyle że może nam uciec.
AAA, Mechanika DNA na wyprawy kosmiczne szukam
Więc może bezpieczniej będzie umieścić nasze poufne informacje, zapisane w DNA, na jakiejś asteroidzie? W nadchodzącej epoce górnictwa kosmicznego, nie będzie to żadnym problemem. Już teraz możemy je umieścić na którymś, z komercyjnych satelitów.
A dla rozbudzenia apetytów przyszłością dodam, że ostatnio naukowcy odkryli wpływ efektów kwantowych na mutacje DNA. Tak więc, przyszły zawód mechanika DNA, konstruującego kod, symulującego zachowania maszynerii białkowych w skomplikowanym środowisku komórkowym i międzykomórkowym, to będzie bardzo ciekawa fucha.
PS: Szukamy wsparcia dla rozwoju edukacji w zakresie biologii syntetycznej w Polsce. Dzięki temu, szybko możemy przejść na początek stawki naukowo-technologicznej w rozwijającym się świecie. Nasz projekt zakłada stworzenie testowego – edukacyjnego laboratorium biologii syntetycznej i przeskalowanie tego na całą Polskę. Dzięki pozwoleniu młodym ludziom na naukę, za pomocą prawdziwych narzędzi, i uczeniu się ze wszystkich dostępnych źródeł, pomożemy w szybszym nabywaniu nowych umiejętności. Zamiast zapamiętywania maksymalnej ilości informacji, proponujemy kształcenie w kierunku zrozumienia algorytmów, wyszukiwania informacji i kreatywnego podejścia do używania narzędzi i zasobów. Zainteresowanych projektem zapraszam na stronę Iławskiego Instytutu Idei: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab
We can hear this question in stores in a few years. Or at least we'll find there DNA chips on which we can store our data. And at an affordable price, as announced by the CEO of Twist Bioscience.
Why should we believe her? For the very fact because the organization associating companies interested in such technologies - DNA Data Storage Alliance, whose members include Microsoft, Dell Technologies or Illumina, has joined the organization developing world standards for data storage - SNIA.
Storing data in DNA has the advantage that it will soon be cheaper than the methods used so far. Which, with the increasing amount of information that needs to be stored, will bring tangible savings to users. We will have problems with the speed of writing / reading from DNA for a long time, so this technology will not help us in applications where we need information quickly, but for creating archives it is an excellent choice. And most of the data that exists is very rarely used. Interestingly, all the data we have produced so far in the world, written on DNA, will fit into a larger jar. And, properly secured, can stay there for 10,000 years without any damage.
Coding in DNA
What do we need to save data in the genetic code? First, we replace the code consisting of ones and zeros into the letters of the bases that appear in DNA - ACGT. So, for example, 00 can become A, and 01 - C. Nothing easier. Then, chemically, we create short chains of these bases, join them into longer ones and embed them, for example, on a silicone chip. For reading, we use sequencers with which the code of animals or plants is read. They are getting cheaper. Soon reading the entire human code will go down to the price of 100 hundred dollars (for 3 billion letters of code). You can read a little more about this technology on the dnastoragealliance.org website
Into DNA via the quantum internet
Quantum communication is also rapidly coming technology. It will be the layer of the internet for the most secure communication. The problem for now is that it is difficult to transmit this information through the nodes, but scientists are working on a solution. Commercial and research devices for quantum information transfer are already available, and the elements for them are provided by a Polish company - Creotech. Once we have quantum internet, the information passing through it will be unbreakable. Due to the developement of quantum computers, which are a related technology, which can easily break standard encryption, a lot of information will pass through the layer of this new internet. And some of this data will go to the archives stored in DNA.
Don't run away, my data carrier
It is not new that we can write information to the DNA of living beings. Gene therapies work, substantially, in a similar way. We can change the code of bacteria and plants. Scientists saved pictures or even videos in the code of organisms. Most of the techniques used in writing are borrowed from the mechanisms of the immune system. Starting from the famous CRISPR / Cas9, to the use of TdT transferase, which is part of the VDJ recombination mechanism, which protects us from a multitude of different pathogens. These technologies are still quite slow, so recorders for "live" DNA are in the experimental phase, but it will not take many years to use not only plants on the windowsill, but also a spider in the corner of the attic or a butterfly, as very safe vault for our most valuable information . Only it can run away from us.
AAA. Wanted. DNA Mechanic for Space Expeditions
So maybe it would be safer to put our confidential information, stored in DNA, on some asteroid? In the coming age of space mining, that won't be a problem at all. We can already place DNA data on any of the commercial satellites. And to whet your appetite for the future, I could mention that recently scientists have discovered the influence of quantum effects on DNA mutations. So, the future profession of a DNA mechanic, which will be constructing code, and modeling the behavior of protein machinery in a complex cellular and intercellular environment, will be a very interesting job.
PS: We are looking for support for the development of education in the field of synthetic biology in Poland. Our project involves the creation of a test - educational laboratory of synthetic biology and scaling it to the entire territory of Poland. By allowing young people to learn with real tools and learning from all available sources, we will help them acquire new skills faster. Instead of remembering as much information as possible, we will help you understand algorithms, find information, and be creative in using tools and resources. If you are interested in the project, please visit the website of the Ilavian Institute of Ideas: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab
Wczorajszy spacer po iławskim lesie był wyjątkowo magiczny. Latały setki świetlików – iskrzyków. Trochę o świetlikach i bioluminescencji mówię na wideo poniżej. Wiedzieliście że początek terapii mRNA jest związane z odkryciem w którym pomogły substancje powodujące że świetliki świecą – lucyferyna i lucyferaza? Skąd wzięły się te nazwy? Nie do końca to wiemy, ale próbujemy się domyślać. I może to być bardzo ciekawa historia.
1885 - Leo Taxil nawraca się i pisze „Wyznania wolnomyśliciela”
1887 - Raphaël Dubois odkrywa i nazywa lucyferynę i lucyferazę
1892 – Leo Taxil wydaje książkę „ Diabeł w XIX wieku”, o rytuałach satanistycznych i Lucyferze wśród masonów
1897 – Konferencja na której Leo Taxil przyznaje się do fabrykacji swoich historii o masonach
A dla ciekawych link do artykułu w którym opisane jest jak lucyferaza pomogła w opracowaniu szczepionek i innych terapii syntetycznym mRNA. Co prawda nie ma tu mowy o covid, bo artykuł jest z 2018, ale za to jest o Modernie, BioNTechu i o pieniądzach w naukowych startupach. No i o tym co zrobić żeby układ odpornościowy nie niszczył zbyt szybko mRNA (modyfikacja nukleozydu - urydyny): https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa182 Amanda B Keener (1 September 2018). "Just the messenger". Nature Medicine. 24 (9): 1297–1300. doi:10.1038/S41591-018-0183-7. ISSN 1078-8956. PMID 30139958. S2CID 52074565. Wikidata Q91114205.
Zachęcam też do samodzielnego podglądania świetlików na ścieżce dydaktycznej na Kamionce (Iława). Najlepiej po 22.00 (pod koniec czerwca, na początku lipca), wtedy w lesie jest już ciemnawo. Żeby zobaczyć świetliki nie trzeba wchodzić głęboko w las. Zwykle najwięcej, na metr kwadratowy, jest ich przy wejściu do lasu. Można wejść do 50 m w głąb i to wystarczy. Latają świecące samce iskrzyków, przy ziemi siedzą ich samice i samice świetlików świętojańskich.
Pod wieczór, głębiej mogą być dziki i koziołki. Najpewniej uciekną słysząc ludzi. Wycie i potępieńcze odgłosy po lewej to dźwięki odstraszające zwierzęta od torów. Proszę uważać na drogę, jest dziurawa. Na roślinach mogą być kleszcze więc każdy kto schodził z drogi powinien obejrzeć się po powrocie. Jeśli chcecie zbliżać się do świetlików, starajcie się przedtem nie używać środków odstraszających komary. Zwłaszcza tych z DEET. To środki owadobójcze i też będą stresować świetliki.
Czasami organizujemy spacery po nocnym lesie. W ramach projektu Leśny Przewodnik Iława i okolice Jezioraka https://www.facebook.com/Ilawski
A przy okazji. Są już komercyjnie dostępne awatary sztucznej inteligencji, którym można kazać mówić co się chce. Dostarcza je firma Synthesia. Widziałem że ostatnio NCBiR kupił od nich trochę tego. Synthesia oferuje darmowe dema, z dowolnym tekstem, jak poniżej.
A poniżej jeszcze dla tych, którzy wolą czytać. Skrócone podsumowanie treści z filmiku:
W lesie w Iława latają setki świetlików. Dlatego spacer po nim nocą jest magiczny. Te spektakle odbywają się tylko kilka tygodni w roku, więc serdecznie zapraszam do Iławy. Ale tu chciałem wspomnieć co świetliki mają wspólnego z masonami, szczepionką na covid i terapiami genowymi.
Świetliki świecą dzięki lucyferynie i lucyferazie, które są utleniane. Dzięki temu elektron w atomie wzbudza się i potem spada na niższy poziom w powłoce, emitując foton. Tak, świetliki świecą dzięki efektom kwantowym. Te zresztą mają też wpływ na mutacje w DNA.
To że lucyferyna z lucyferazą zaświeciły się w myszy, było początkiem terapii genowych i rozwoju Moderny. O czym możecie przeczytać w artykule z roku 2018 „Just the messenger" https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa18
Lucyferazę stosowano przy odkryciu możliwości przedłużenia życia o 40% , o czym traktuje praca sprzed dwóch miesięcy https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2121499119
Te substancje, a także bardzo popularne białko GFP ( Green fluorescent protein ) stosuje się w wielu badaniach biologicznych
Ale to są fakty znane. A mnie zainteresowało pochodzenie nazw – lucyferyna i lucyferaza. W źródłach, mówi się że to po prostu „niosący światło” po łacinie. Autor nazw, Raphaël Dubois , w swoich pracach nie wyjaśnia źródła inspiracji. Problem jest taki, że w naszej kulturze, czy to w Polsce czy we Francji Lucyfer kojarzy się z diabłem, szatanem, przeciwnikiem Boga. Nawet jeśli ktoś nie studiował Biblii to ta postać pojawia się i w legendach i w kulturze masowej Czy jest możliwe aby nazwę nadać czemuś w neutralnym kontekście?
Zastanawiając się nad tym i szukając, okazało się że te nazwy były nadane w czasie najbardziej natężonych sporów między kościołem katolickim a masonami we Francji.
W roku 1877 polski chemik Bronisław Radziszewski odkrywa luminescencję i syntetyzuje lofinę. Dziesięć lat później, inspirowany tymi pracami, Raphaël Dubois odkrywa i nazywa lucyferynę i lucyferazę. I w tych właśnie czasach dzieją się ciekawe rzeczy. W roku 1884 – papież Leon XIII ogłasza encyklikę Humanum Genus, która jest nawoływaniem do intelektualnej walki z ruchami masońskimi. I tutaj wkracza na scenę ciekawa postać - Leo Taxil. Dwa lata wcześniej został wyrzucony z masonerii gdzie dziesiątkami artykułów walczył z kościołem katolickim. Rok po wydaniu wspomnianej encykliki Leo Taxil nawraca się na wiarę chrześcijańską i wydaje „Wyznania wolnomyśliciela”. A zaraz potem„ Diabeł w XIX wieku”, o rytuałach satanistycznych i Lucyferze wśród masonów. Pisze tu o kulcie Palladynów, przybyłym do Francji z Bostonu (USA) i szerzącym się po Francji niczym pożar w suchym lesie. Tu właśnie wspomina o Lucyferze w kontekście mitu prometejskiego. Jako o postaci która niesie ludowi oświecenie i wolność.
A w 1897 Leo Taxil przyznaje się na konferencji że wszystkie te opowieści o masonach sfabrykował.
Czy tym razem mówił prawdę, czy może znów połasił się na pieniądze za propagandę? Za poprzednie dzieła kupił sobie zamek. Więc może w tym kulcie Lucyfera kryło się ziarenko prawdy?
Zbieżność dat wskazuję że nazwy nadane przez Raphaël Dubois mogły być głosem w dyskusji. Może był masonem, może miał przyjaciół masonów. A może po prostu był człowiekiem z poczuciem humoru, i dodał od siebie maleńką prowokację do, rodzącej się dyskusji między kościołem katolickim, a masonami. Jest tu pole do dalszych dociekań, a może i scenariusz na film. Ale stwierdzenie, że w tym gorącym intelektualnie okresie, naukowiec należący do elit swojego kraju, nadał wynalezionym przez siebie substancjom nazwy mocno związane z religią, nie będąc tego świadomym, można włożyć między bajki.
And in English:
Fireflies, Freemasons and gene therapies
Hundreds of fireflies fly in the forest in Iława. That's why walking around it at night is magical. These performances only take place for a few weeks of the year. But here I wanted to mention what fireflies have to do with Masons, covid vaccine, and gene therapies.
Fireflies glow thanks to luciferin and luciferase which are oxidized. As a result, the electron in the atom excites and then falls to a lower level in the shell, emitting a photon. Yes, fireflies shine thanks to quantum effects. These effects also influence mutations in DNA.
That luciferin plus luciferase lit up in mice was the start of gene therapies and the development of the Modern company. What you can read about in the 2018 article "Just the messenger” (https://go.gale.com/ps/i.do?p=AONE&u=googlescholar&id=GALE|A572904656&v=2.1&it=r&sid=googleScholar&asid=1caaa182 )
Luciferase was used in studies that proved the possibility of extending life by 40%, as presented in the work from two months ago ( https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2121499119 )
These substances, as well as the very popular GFP (Green fluorescent protein), are used in many biological experiments
But these are known facts. And I was interested in the origin of the names - luciferin and luciferase. In the sources, it is said to be simply from the Latin lucifer, "light-bearer" . The author of the names, Raphaël Dubois, does not explain the source of inspiration in his works. The problem is that in our culture, whether in Poland or France, Lucifer is associated with the devil, Satan, the enemy of God. Even if someone has not studied the Bible, this character appears in legends and in mass culture. Is it possible to give a similar name to something in a neutral context?
Reflecting on this and searching, it turned out that these names were given during the most intense disputes between the Catholic Church and the Masons in France.
In 1877, the Polish chemist Bronisław Radziszewski discovers chemiluminescence and synthesizes lofin. Ten years later, inspired by these works, Raphaël Dubois discovers and names luciferin and luciferase. And these are the times when interesting things start to happen. In 1884 - Pope Leo XIII publishes the encyclical Humanum Genus, which is a call to intellectual struggle against masonic movements. And here comes an interesting character - Leo Taxil. Two years earlier, he was expelled from Freemasonry where he fought against the Catholic Church with dozens of articles. A year after the publication of the above-mentioned encyclical, Leo Taxil converts to the Christian faith and publishes Confessions of a Freethinker. And right after that, "The Devil in the Nineteenth Century," about Satanic rituals and Lucifer among the Freemasons. He writes here about the cult of the Palladins, who came to France from Boston (USA) and spread through France like a fire in a dry forest. This is where he mentions Lucifer in the context of the Promethean myth. As a figure who brings enlightenment and freedom to the people.
And in 1897, Leo Taxil admits at a conference that he fabricated all these stories about Masons.
Was he telling the truth this time, or was he making up for the propaganda money again? He bought a castle for his previous works. So maybe there was a grain of truth in this cult of Lucifer?
The coincidence of dates indicates that the names given by Raphaël Dubois could have been a voice in the discussion. Maybe he was a Freemason, maybe he had Freemason friends? Or maybe he was just a man with a sense of humor, and he added a tiny bit of a provocation to the nascent discussion between the Catholic Church and Masons. There is room for further research here, and maybe also for a script for a film. But the we can not give the credence to the statement that in this intellectually hot period, a scientist belonging to the elite of his country, gave the substances he had invented names strongly associated with religion, without being aware of it, Can we?
-----------------------------
The aforementioned Bronisław Radziszewski founded the first modern chemical laboratory in Lviv. We want to do something similar. To set up an educational synthetic biology laboratory in a small town in Poland. So that young people can benefit from practical, modern education that will prepare them for the future.For example, to work on saving data in DNA in a few years.. A few days ago, DNA Data Storage Alliance joined SNIA (Storage Networking Industry Association). They will develop DNA writing standards for the data industry. This means that such commercial and common technologies are close. Feel free to support our project: https://www.instytut.ilawa.pl/synbio_lab
On the photos, fireflies from the forest in Iława (Poland)