środa, 29 grudnia 2021

Inicjatywa na rzecz wprowadzenia BIOLOGII SYNTETYCZNEJ DO KRAJOWYCH INTELIGENTNYCH SPECJALIZACJI.


Wiemy, że nauka w Polsce utrzymywana jest na niskim poziomie. Pominiemy analizę przyczyn. Działania wyglądające na próbę zmiany tego stanu rzeczy, lub pozorowanie chęci do zmiany, robione są w sposób standardowy, ścieżką urzędniczą, więc nie zmieniają rzeczywistości ani stopnia zacofania.*

Weźmy choćby inicjatywę Funduszy Venture Capital, które są praktycznie urzędami finansowanymi przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Instytucje te nie są skłonne do zainteresowania się projektami wychodzącymi poza schematy dopuszczane w dokumentach urzędowych. W rzeczywistych funduszach Venture Capital, które na świecie powstawały pod wpływem sił rynkowych, zakładane przez osoby z żyłką przedsiębiorczości, podobną barierą mogą być aktualne trendy za którymi podążają inwestorzy. Ale to już jest ich problem bo grają kapitałem prywatnym, nie publicznym. Natomiast w organizacjach wydających pieniądze publiczne, mamy prawo, jako obywatele interweniować. Polepszy to szansę na wspomaganie przez te instytucje pomysłów wykraczających poza ograniczone schematami widzenie. 

W związku z tym proponujemy kreślenie śmielszych wizji i odważniejsze podejście do problemu.

Na poziomie rozporządzeń, możemy tylko skłonić czynniki rządowe do zwiększenia pola możliwości zainteresowania urzędników z Funduszy Venture Capital. Bez tego nie będą nawet mieli odwagi się wychylić w stronę, choćby właśnie, biologii syntetycznej. 

Proponujemy wpisanie do KRAJOWYCH INTELIGENTNYCH SPECJALIZACJI (KIS), BIOLOGII SYNTETYCZNEJ (SYNBIO), szczególnie wspomaganej sztuczną inteligencją (SI). W KIS, SYNBIO widnieje tylko w akapicie przy lekach i nie jest ujęta systemowo.

Na równi z ofertą do istniejących uczelni i naukowców, proponujemy danie możliwości rozwoju ludziom, którzy nie wybrali kariery w strukturach urzędniczych państwa, w pionie nauki, a są zainteresowani prowadzeniem badań. Wystarczy tutaj danie dostępu do podstawowego sprzętu znajdującego się na wyposażeniu jednostek dotowanych z kieszeni każdego obywatela. (szczegóły do opracowania).

Podstawowa wiedza na temat biologii syntetycznej jest ogólnie dostępna, więc należy skupić się na umożliwieniu dostępu do sprzętu podstawowego. W dłuższym czasie może to być pomoc w finansowaniu sprzętu na poziomie dorównującym topowym laboratoriom. Wiemy że pieniądze w kraju są, bo zamiast dofinansowywać lokalny rozwój, więcej płacimy na naukę w UE niż wraca stamtąd, na ten cel, do nas. Aż tak bogaci jesteśmy żeby dopłacać do nauki Holendrom, Niemcom czy Francuzom?

Na poziomie ogólnym należy dążyć do skrócenia czasu spędzanego przez młodych ludzi w szkołach, tak aby młodzież mogła skupić się na rozwoju i nauce. Niestety szkoły nie są zainteresowane prowadzeniem atrakcyjnych i rozwijających  kół naukowych i zainteresowań, więc trzeba to zorganizować poza tym systemem. Lecz ten projekt to materia skomplikowana, która rozwijana będzie później.



* Sztandarowe przykłady to choćby informatyzacja, która dotarła do szkół i uczelni o ćwierć wieku za późno. Mówiłem o tym choćby tutaj: https://youtu.be/JTYb2zEiPco.  Taka sama sytuacja jest ze sztuczną inteligencją. Sam miałem okazję pracować przy projektach dotyczącej sztucznej inteligencji już 8 lat temu. W 2016 próbowałem nawet zainteresować urzędników pomocą przy moim projekcie, wykorzystującym SI. Ale nie było to ani modne, ani obecne w urzędowych programach. Dopiero kilka lat po tym jak zajął się tym cały świat, w Polsce planuje się utworzenie hubów SI na uczelniach i wszyscy chcą robić projekty oparte o SI. A co się działo od momentu gdy prof. Tadeusiewicz napisał „Sieci neuronowe” (1993) i można było zacząć rozwijać ta dziedzinę technologii w Polsce? Długo, długo nic. Aż do roku 2019, gdy prezydent Andrzej Duda opowiedział o profesorze dowcip. „Jest ogólnoświatowa konferencja rektorów w Afryce. Z Europy leci samolot pełen rektorów, nastąpiła awaria i samolot gdzieś w okolicach Afryki Równikowej spadł do dżungli. Niestety wszyscy rektorzy zostali zjedzeni poza jednym. Poza panem prof. Ryszardem Tadeusiewiczem, rektorem AGH. Dlaczego? Bo wódz plemienia był jego kolegą na elektrycznym, na AGH” . A potem znowu nic. Więc może w końcu pomyślimy o przyszłości?

Oczywiście, tak jak w biznesie, w nauce czy technologii warto być tym drugim i wprowadzać już sprawdzone rozwiązania. Ale trzymanie się kurczowo jedynie tej strategii, oznacza że nigdy nie zgarniemy większej puli w światowej grze o odkrycie i pierwszeństwo. Więc warto, czasem, trochę zaryzykować. Dlatego też, jeszcze przed covidem, chciałem stworzyć klub nauki gdzie młodzież mogłaby się pobawić interfejsem, mózg-komputer, CRISPRem (edycja genów). Udało nam się skorzystać z komputera kwantowego i mocy obliczeniowej do sztucznej inteligencji – i to tylko dlatego że za darmo udostępniały to prywatne, zagraniczne podmioty (online). U nas ministerstwo sponsoruje szkołom klocki-roboty, mikroskopy (oczywiście tylko optyczne) i pasywny VR. To ma być przygotowanie do życia w skansenie czy co? Robotykę którą teraz ministerstwo edukacji chce wprowadzać do, szkół już kilkanaście lat temu przerabiali edukatorzy prywatni. A dobrym momentem na jej wpowadzenie był rok 1971 ( 50 lat temu!) , gdy wyszła jedna z moich ulubionych książek przeglądanych w dzieciństwie: "Nowoczesne zabawki":



Powyższy apel zostanie wysłany, po dopracowaniu, w nowym roku do odpowiednich urzędów i wybranych posłów.

Dla zainteresowanychtematyką: informacje o synbio wrzucam czasem tutaj  https://m.facebook.com/synbiopl


Aktualizacja 20.02.2022.

Jeszcze jeden dowód na to jak zacofane są polskie elity. Zamiast rozwijać własną technologię, to chcą kupować. Pomimo tego że w Polsce już jest firma, która produkuje komponenty do takich komputerów, a i fizyków kwantowych też mamy. Zawsze kilkanaście, kilkadziesiąt lat za rozwiniętym światem...





sobota, 11 grudnia 2021

Wesołych Świąt!

Do życzeń dołączam filmik o tematyce światecznej, który nagrałem.  Miało być o podłaźniczce - staropolskiej, słowiańskiej choince, a dodały się do tego Saturnalia, Saturn, Rzymianie, Zaratustrianizm i inne dziwa. Z tego wszystkiego opowiedziałem, po staropolsku, legendę o choince, nidźwidziu i Dzicionteczku.

https://youtu.be/ulmqjO7JMlY



I przy okazji. Technologia skanowania 3D tak bardzo zeszła pod strzechy że zrobiłem skan swojej twarzy, o całkiem przyzwoitej jakości, budżetową komórką. I to "w ciemno" bo apka nie ma trybu selfie. Model małej czy dużej rzeźby robi bez problemu. To od razu można wydrukować, obrobić w Blenderze czy wrzucić do wirtualnej rzeczywistości. Nic, tylko kupić drona skanującego i wkleić obiekty z Iławy do metawersów. I tak za kilka lat wpadnie tu rój dronów Google czy Facebooka i zeskanuje wszystko dla siebie.



A co do pozyskania funduszy na nowoczesną edukację w Iławie, zakup sprzętu, utworzenie laboratoriów, zatrudnienie otwartych na rozwój nauczycieli, to zaczyna się rysować ciekawa możliwość. Ogólnie powiem że związana jest z funduszami Venture Capital. Z tego można finansować startupy, ale następnie, z zysków, można już finansować edukację i rozwój. O ile zwykłe urzędy są zacofane, to te fundusze (mimo że w Polsce, w większości też są po prostu urzędy rozdzielające pieniądze z budżetu) mają pozwolenie na bardziej przyszłościowe myślenie. Patrząc na startupy finansowane przez polskie fundusze VR, też widać że większość to jacyś znajomi królika, których jedynym pomysłem jest skopiowanie czegoś z Zachodu, ale są tu i rzeczy dość nowatorskie. No zobaczymy :-)


I jeszcze o animacji i nowoczesnej edukacji (oglądać z dźwiękiem)









środa, 8 grudnia 2021

Głowa w piasek. I nie śmierdzi.

Władze znowu mają problem z wzięciem pod uwagę opinii mieszkańców. Czy dlatego, że mogą być zagrożone interesy osób ustosunkowanych, nikt  nie odważy się ruszyć palcem? Nawet nie sprawdzono czy z Ziemniaczanki śmierdzi dwutlenek siarki czy coś innego.



Bo w Iławie, od czasu do czasu, śmierdzi jak diabli. Koło dworca czy w lesie obok cegielni, śmierdzi często. Do tego, że przejeżdżając koło ziemniaczanki rowerem muszę się przygotować na uczucie duszenia w płucach, to już się przyzwyczaiłem. Na spacery też trzeba wybierać trasy omijające tamte rejony. I co na to władza? Jedynie pozoruje próby rozwiązania problemu smrodu.

Mieszkańcy mocno skarżyli się już rok temu. Skutki? WIOŚ zrobił „kontrolę” i stwierdził że działania Ziemniaczanki „mogą stanowić źródło powstawania nieprzyjemnych zapachów” i że WIOŚ nie może nic w tej sprawie zrobić. Prezes tego biznesu sobie publicznie zakpił z mieszkańców stwierdzając "Nie czuję się kompetentny, aby oceniać subiektywne wrażenia zapachowe okolicznych mieszkańców". I po roku śmierdzi dalej.

Co trzeba zrobić?

Ten smród może być toksyczny. Może niszczyć układ oddechowy, serce i odporność mieszkańców.  Należy to zbadać i o wynikach powiadomić mieszkańców.

W zależności od wyników pomiarów substancji w powietrzu zadecydować  o kształcie bezpośredniej akcji społecznej.

Jeżeli nie znajdzie się rozwiązanie, rolnicy powinni zostać poinformowani o tym, że będą musieli znaleźć sobie nowego odbiorcę. 

Nikt nie podjął się nawet diagnozy problemu. Nie przeanalizowano nawet tego co tak śmierdzi. Które związki chemiczne. Nie próbowano dowiedzieć się czy są szkodliwe, toksyczne, rakotwórcze. Praktycznie pominięty został zarówno problem uciążliwości zapachowej, jak i zdrowotnej. Mieszkańców Iławy, jak to jest w zwyczaju, zlekceważono. 

Biorąc pod uwagę to że w przetwórstwie ziemniaczanym używa się kwasu solnego, a przy procesach emitowany jest np. dwutlenek siarki, należy podjąć systematyczne badania powietrza wokół zakładu i w miejscach do których dochodzi odór, czyli do, co najmniej, połowy Iławy. Musimy znać skład tych emisji. Czy jest w nich dwutlenek siarki czy także inne niebezpieczne substancje? Choć na początku roku prezes tłumaczył iławskiej delegacji że to wody transportowe, nie możemy wszystkiego przyjmować na wiarę. W maju dowiedzieliśmy się że zbiorniki są lepiej czyszczone, a parametry zredukowane o setki procent. I dalej śmierdzi. Byś może mniej, ale znowu pytanie. Czy ktoś prowadzi pomiary i statystyki?

„Kontakt z tym dwutlenkiem siarki powoduje podrażnienie górnych dróg oddechowych i może przyczyniać się do rozwoju stanów zapalnych i chorób, takich jak zapalenie oskrzeli, płuc czy rozedmy płuc. Szczególnie wrażliwi na działanie dwutlenku siarki są astmatycy oraz osoby cierpiące na schorzenia układu sercowo-naczyniowego. U tych pierwszych objawia się ono zaostrzeniem problemów z oddychaniem, u tych drugich – arytmią, kołataniem, dusznościami, a w skrajnych przypadkach zawałem.

Długotrwałe wdychanie tlenków siarki skutkuje uszkodzeniem dróg oddechowych i zwiększoną podatnością na infekcje. Oddziaływanie tego gazu na organizm może jednak mieć poważniejsze konsekwencje. SO2 za pośrednictwem krwiobiegu przenika bowiem do tkanek i ulega kumulacji w organach wewnętrznych. Poza ściankami tchawicy i oskrzeli odkłada się również w węzłach chłonnych, mózgu, śledzionie i wątrobie. Duże stężenie tlenków siarki w powietrzu może przyczynić się także do zmian patologicznych w rogówce oka. Deponowanie się toksycznych związków w narządach ustroju może przyczynić się do powstawania ognisk zapalnych, które z kolei mogą inicjować zmiany nowotworowe.”*

W związku z tym należy wykonać badania np. którąś z metod chromatografii gazowej.

Mieszkańcy mają prawo wiedzieć czym oddychają.

Należy także, metodą statystyczną porównać zapadalność mieszkańców Iławy na choroby górnych dróg oddechowych i choroby serca, w zależności od odległości miejsca zamieszkania/pracy od Ziemniaczanki. 

Do ewentualnego postępowania na drodze prawnej, można wykonać badania metodą olfaktometrii dynamicznej i sporządzić „mapę smrodu”.

Jeżeli urzędy nie zaczną działać natychmiast, i po gospodarsku – po pierwsze zlecając wymienione badania powietrza niezależnym ekspertom, to należy zorganizować zbiórkę wśród mieszkańców na takie badania.

Jeżeli, po ekspertyzach, okaże się że w powietrzu nie ma substancji szkodliwych, smród nie ma wpływu na zdrowie, a problemem jest tylko zapach, można odstąpić od natychmiastowej akcji bezpośredniej, podejmując działania długookresowe. Działania te powinny mieć na celu przywrócenie wyczuwalnych imisji do stanu sprzed kilku lat, gdy było to akceptowalne. Na dworcu chyba śmierdzi codziennie. Jeżeli tak się nie stanie trzeba po prostu przekierować rolników do innych odbiorców. Mamy węzeł kolejowy i cały świat do dyspozycji więc nie jest to jakiś problem. A pracownikom, którzy stracą zajęcie, powinny pomóc odpowiednie urzędy. Jest tych instytucji sporo.

Kto to wszystko ma zrobić? Jest w Iławie, co najmniej, kilkuset ludzi, którzy biorą pieniądze z budżetu państwa. Może ktoś z nich? 

A może rozwiązanie jest proste? Kilka dni temu kontaktowałem się z Instytutem Mikrobiologi Uniwersytetu Warszawskiego w sprawie niszczenia toksyczności pewnych produktów za pomocą bakterii. Może i na ten smród znajdzie się tego podobna technologia? 

*https://smoglab.pl/dwutlenek-siarki-w-polsce-zle-na-balkanach-gorzej-czym-truje-nas-smog-4