wtorek, 23 marca 2021

Leśne Wojny



Dawno, dawno temu w naszej galaktyce... 

Na Małej Niebieskiej Kulce rosły lasy i żyły zwierzęta, 

bez pomocy planów urządzania lasów. Warto do tego wrócić. 

Przynajmniej częściowo. Dlatego trzeba certyfikować lasy. Naszymi certyfikatami.


Wojny o zasoby związane z lasem toczą się cały czas. Nie są może zbyt głośne ale są tu na pewno wielcy zwycięzcy i cisi przegrani. Jednym z największych wygranych jest firma szwedzkiego faszysty, która 60 lat temu weszła układ z miejscowymi komunistami. Komitywa z władzami dała jej dostęp do taniego drewna i siły roboczej. Dzięki temu, po kilkudziesięciu latach stała się koncernem znanym na całym świecie. Podobnym wygranym był największy koncern meblowy w Europie. Zarabiał na drewnianych meblach krocie, a pracownikom płacili grosze. Wiem, bo u nich pracowałem. Nie wnosili nic do lokalnej społeczności, żerując na tanich zasobach. Ta firma akurat upadła, a zarząd w Niemczech pozamykali za jakieś przekręty. Z lasu dobrze żyją też pomniejsi gracze. A kto jest najbardziej poszkodowany? Sam las i okoliczna ludność. 

Las wykorzystywany jest jako obuch w polityce. 21 marca gazeta Kurskiego i Michnika namawiała do spacerowania po lesie. Przeciwko wycinkom. Leśniczówka drugiego Kurskiego brała dwa razy udział w burzach medialnych. Za poprzedniej władzy, wśród umownej „prawej strony”, szeroko rozpowszechniana była informacja, że PO sprzedaje lasy Żydom. Potyczki związane z kornikiem w puszczy chyba wszyscy zauważyli. Podziały w tym konflikcie przebiegają według linii sympatii politycznych. Teraz jest taki nacisk na walkę z wycinkami że nawet idol fanów piłki kopanej, znany komentator, zamieścił twitta z wyciętymi sosnami w lesie gospodarczym twierdząc, że to rzeź rezerwatu przyrody w Magdalence. Trochę w tym wszystkim walki opozycji z rządem, trochę mody i aktywizmu polegającego na biciu piany. Problemem nie są wycinki upraw sosny. Rozwiązaniem nie jest, popularny wśród polityków, trik propagandowy polegający na sadzeniu drzew. To bardziej złożona sprawa. A tematowi przyglądam się za każdej władzy, dając czasem temu wyraz publicznie.


Las to nie tylko drzewa i duże zwierzaki

Z perspektywy leśników las to uprawa drewna. Wystarczy spojrzeć w kilkusetstronicowe plany urządzania lasu. To dokumenty księgowe dotyczące plantacji. Jest tam też i o ekologii, ale te wzmianki są wyraźnie dosztukowywane do całości, bez większej logiki. Widać, że stanowią treść obcą, wymuszoną, nie zintegrowaną z księgowym duchem tego dokumentu.

Z perspektywy myśliwych las to teren do uprawiania hobby. Najpierw przekarmiają zwierzaki, a potem do nich strzelają. I nie żebym miał z tym duży problem, obok mnie jest chińska fabryka w której codziennie zabija się tysiące ptaków. I nikt nie protestuje. Więc statystycznie myślistwo to niezbyt znaczące zagadnienie etyczne. Ale zakłóca naturalną równowagę w lesie. To oraz ciągłe wycinanie starego lasu i sadzenie nowych drzewek. To bardzo przyjemne uczucie, gdy w lesie natykamy się na orły, jelenie, łosie czy sowy, ale duże zwierzęta to tutaj niewielka część organizmów. Leśna biomasa to, nie wspominając o roślinach, także mrówki, chrząszcze, inne owady, skorupiaki, pajęczaki, wije. I to je, milionami niszczymy wycinkami i środkami ochrony drzew. 

Nie dbając o bioróżnorodność pozbawiamy się części naszego dziedzictwa. Te małe fragmenty lasu, które nam pozostały, nie mają dużej szansy na stworzenie nowych gatunków. Ale przynajmniej dajmy im taką możliwość. A jeśli nie powstanie tam, w procesie ewolucji, już nic nowego – bardziej rozwiniętego od bakterii, to choć zachowajmy stare gatunki jako część skansenu. Dla przyszłych pokoleń. Możemy to zrobić jedynie zostawiając część lasów w całkowitym spokoju. Bez planowej ingerencji człowieka.  Przy okazji większe kręgowce same będą tam regulować swoją liczebność. Problemem jest tu fragmentaryzacja lasów więc z biegiem czasu będzie trzeba starać się poszczególne kompleksy lepiej łączyć żeby nie zostawiać gett, które nie mogą być samowystarczalne. Są w Polsce rezerwaty ale ich łączna powierzchnia to 0,5% kraju i często są to bardzo małe, oddzielne skrawki lasu. Jeśli założymy sobie perspektywę stuletnią to da się coś z tym zrobić.


Las nie tylko dla tych, którzy na nim zarabiają

Druga grupa, oprócz roślin i zwierząt, której ogranicza się prawa do lasu to lokalne społeczności. O ile koncerny, leśnicy i myśliwi mają czas i pieniądze na lobbowanie za swoimi interesami, to zwykli ludzie nie mogą tego robić. Z powodu braku środków i nikłej szansy na sukces. Nie mają wpływu na swoje najbliższe otoczenie. Skutkiem tego, w mieście w którym mieszkam, las który jest najbliższy dużym osiedlom, zamiast być terenem wypoczynku dla ludzi, wygląda jak szachownica zarządzana przez ekonoma bez krzty poczucia estetyki. Monokultury i wycięte polany. A niedługo chcą w środku tego lasu zrobić drogę ekspresową. Po drugiej stronie miasta niewiele lepiej. Mamy tu jedyną leśną ścieżkę edukacyjną w okolicy, a tną drzewa bez ogródek. Podobnie jest w innych okolicach chętnie odwiedzanych przez mieszkańców. Przy ładnych jeziorach krajobraz psuty jest bez skrępowania. I to w okolicy, która uchodzi za turystyczną. Ostatnio na szlaku, leśnicy zastąpili stare urocze, drewniane mostki, rurami zalanymi betonem. Oni nawet nie zdają sobie sprawy jaką niszczą wartość. Ta estetyczna demolka nie jest kosztem w planie urządzania lasu. Gdybyśmy mogli wycenić ją na milion złotych rocznie, inaczej by to kalkulowali. I trzeba będzie to zacząć robić. Brak doznań estetycznych to ewidentnie utracone korzyści. A mostki to tutaj pikuś. Idąc przez las ciężko jest przejść 500 metrów nie natykając się na rozjeżdżone drogi, ambony myśliwskie, wycinki, rachityczne monokultury, utwardzenia dróg gruzem budowlanym czy, przebój ostatnich lat, płoty wokół upraw leśnych. A najciekawsze jest to że chyba wszystkie państwowe lasy w Polsce mają zagraniczne certyfikaty. Najchętniej wziąłbym tych klientów, którzy kupują drewno z takim certyfikatem i poprowadziłbym ich przez te „sustainable forests”. Może by zauważyli, że coś tutaj nie gra? 

Pracowałem w zaopatrzeniu, dla jednego z największych kupców drewna na świecie, więc wiem jak bardzo znany, zachodni, certyfikat na drewno jest ważny w marketingu. Ale niestety niewiele daje, jeśli chodzi o ochronę bioróżnorodności, rozwój naturalnych lasów i zapobieganie ich dewastacji w miejscach w których wypoczywają członkowie lokalnych społeczności. Mam nadzieję, że uda się to zmienić. Właśnie za pomocą naszego, własnego certyfikatu. Ale nie stanie się to z dnia na dzień.

Piszę tu o bliskich mi okolicach gdzie są trzy nadleśnictwa bo tu najczęściej bywam ale jest to problem całej Polski. I do lokalnych leśników nie mam nawet większych pretensji. Gdyby była taka prawna możliwość jakoś byśmy się z nimi lokalnie dogadali. Niestety Lasy Państwowe to organizacja zarządzana centralnie.


Ekologia medialna a ekologia lokalna

Dużym zagrożeniem dla lasów wokół małych miejscowości, jest działalność dużych organizacji ekologicznych i reakcja polityczna na nie. Załóżmy, że uda się spełnić ostatnio popularny postulat pozostawienia 20% lasów naturalnych. Propozycja niby niezła, ale jeżeli uda się ją zrealizować to będą nią objęte miejsca, które mają mocną siłę przebicia politycznego i medialnego. I jeśli tam będzie się mniej ciąć i ingerować w las, to gdzie zacznie się ciąć więcej? No właśnie, na prowincji, gdzie nikt nie będzie protestował. A jeśli nawet zacznie, to się go zarzuci czapkami i po kłopocie.

Problemem małych społeczności jest to, że nie da się negocjować z lokalnymi Lasami Państwowymi nawet prostych, nieznaczących spraw. W tamtym roku próbowałem zdobyć legalne pozwolenie na nocowanie w lesie z synami pod namiotem. W dwóch okolicznych nadleśnictwach. Gotów byłem nawet podpisać umowę na krótkookresową dzierżawę terenu na 2 dni. Nie dało się. Skończyło się na tym, że zbieram podpisy pod petycją o utworzenie w mojej okolicy Leśnych Kompleksów Promocyjnych (LKP). Problem z nocowaniem został już rozwiązany, na szczeblu ogólnopolskim, ale LKP to coś więcej. To teoretyczna możliwość wpływu lokalnych społeczności na to, co się w lasach dzieje. Przy LKP powoływane są rady naukowo-społeczne i choć leśnicy sami wybierają członków tych rad, to jest minimalna szansa, że da się w nich umieścić kogoś, kto będzie miał jakiś wpływ na decyzje. I wtedy będzie można zacząć ratować krajobraz, bioróżnorodność, zrobić coś dla okolicznych mieszkańców. Na pewno nie za dużo, bo tu jest podobnie jak z polityką, można coś zmienić, ale trzeba najpierw założyć sobie partię polityczną, potem wygrać wybory i wtedy dopiero coś reformować. Lasy Państwowe to organizacja w wysokim stopniu scentralizowana, więc nawet jeśli udałoby się przekonać do czegoś lokalnych leśników, to Ci i tak nie będą się wychylać ze wspieraniem głębszych zmian. Więc chcąc mieć lasy bardziej naturalne dla zwierząt, a także bardziej dostępne dla mieszkańców, trzeba będzie zorganizować nacisk na władze centralne. 

Część lasów dla dzikiej natury, część dla społeczności lokalnych i turystów, część dla biznesów (jak dotąd).

Ważnym motywem do stworzenia LKP jest to, aby w perspektywie 100-200 lat przywrócić w naszych okolicach las zbliżony kształtem do lasu pierwotnego. Takiego, w który człowiek nie ingeruje. To pozwoli na rozwój bioróżnorodności i zachowanie zasobów Ziemi dla przyszłych pokoleń. A w krótszej perspektywie chodzi o to, aby nie traktować całego obszaru lasu jako plantacji - lasu gospodarczego. Czyli zostawić większe części nieruszanego lasu, aby spokojnie mogły tam rozwijać się rośliny i zwierzęta. Należy także brać pod uwagę potrzeby okolicznych mieszkańców i turystów. Czyli po prostu nie niszczyć najczęściej odwiedzanych miejsc. Takie lokalizacje to najczęściej okolice zbiorników wodnych. Dlatego proponuję zaprzestanie wycinki w okolicy kilkuset metrów od jezior i w rozsądnej odległości od cieków. Również w rozsądnej odległości od szlaków (oznaczonych i nieoznaczonych) i miejsc spacerów (np., przy osiedlach ludzkich). Tak, aby ludzie w końcu mogli mieć kontakt z lasem, a nie z plantacją drzew. Dopuszczalne wyjątki to wycinka wśród monokultur, poprawiająca krajobraz. 

Warto także, aby środki pochodzące z wycinki lasów przysłużyły się bardziej lokalnej społeczności. Zaczynając od stworzenia infrastruktury dzięki której z lasu będą mogli korzystać także ludzie starsi i niepełnosprawni. Jak to jest np. w Japonii gdzie lasy przystosowuje się do pełnienia funkcji rekreacyjnych. Wypadałoby także zacząć ograniczać dokarmianie zwierząt pod polowania, a dla ochrony otaczających pól wprowadzić nowoczesny system odstraszania, oparty na dronach i sztucznej inteligencji. Z tym, że trzeba zostawić pas łąk dla zwierzaków.

W zmianach pomoże wprowadzenie własnego certyfikatu, przyznawanego tym nadleśnictwom, które uznają prymat potrzeb natury i lokalnych społeczności nad interesami stron trzecich. 

Promocja takiego certyfikatu to przedsięwzięcie trudne, wymagające pomocy i koordynacji na szczeblu międzynarodowym. Włącznie z naciskiem na setki działów zakupów i miliony klientów detalicznych. Ciężka sprawa, ale możliwa do wykonania. Jeżeli nie spróbujemy czegoś zmienić, to lasy niedługo będą stracone dla przyrody. Zostaną drzewa, można je odżywiać i nawadniać - nawet sztucznie; zostaną duże ssaki i ptaki - można je dokarmiać. Ale będzie to tylko wydmuszka zachwycająca jedynie niewybrednych turystów. Las jako ekosystem zniknie. Nawet wiedząc, że za kilkaset lat normą będzie życie głównie w wirtualnej rzeczywistości, a nasz gatunek powoli będzie się cyborgizował, to tracąc las, zgubimy gdzieś naszego dziedzictwa. A sam, być może naiwnie, wierzę, że część z nas będzie dalej chciała żyć jako zwykli ludzie, bez zmian genetycznych i udoskonalających implantów. Dla takich osób, rodzin i społeczności las będzie wspaniałym uzupełnieniem miejskich rezerwatów.  

A przy okazji zapraszam do podpisania petycji o LKP i kontaktu, wszystkich tych, którzy chcieliby wprowadzić podobne certyfikaty w lasach blisko siebie. https://www.swuj.pl/lasy






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz