wtorek, 5 listopada 2019

Iława - szlaban. Jak tracimy pół miliona złotych rocznie, czekając.

 

A jak ktoś nie lubi słuchać to tekst z filmu poniżej:

W weekend stanąłem przed szlabanem przejazdu przy białym kościele. Jak to w takiej wolnej chwili się robi spojrzałem w komórkę sprawdzić pogodę czy coś podobnego. Nagle usłyszałem dziwny szum. Spojrzałem przed siebie a tam prosto na mnie lecą ogromne białe skrzydła, jakby anioła. Po ułamku sekundy domniemany anioł okazał się łabędziem który wylądował kilkanaście metrów za mną, na środku drogi. Zdarzenie było tak nietypowe że aż Pani, która zajmuje się opuszczaniem szlabanów, wyszła ze swojej budki popatrzeć się na ptaka, który przysiadł na asfalcie zmuszając nadjeżdżające samochody do omijania go. Widocznie był bardzo zmęczony.
W międzyczasie przejechał pociąg. A że szlaban się nie podnosił pojechałem na około. Uprzednio tracąc kilka minut na czekanie.

Jadąc szybko oszacowałem ile my mieszkańcy tracimy czasu i pieniędzy czekając w tym miejscu.
Oczywiście zgrubnie bo zebranie dokładniejszych danych zebrałoby mi kilka godzin.
No więc załóżmy że podczas godziny przed szlabanem czeka 100 samochodów. Powiedzmy że 50 z nich oszczędziło by po 5 minut gdyby wiedzieli kiedy otworzy się szlaban i oszacowaliby by że tyle to nie będą czekać. Załóżmy że jest tak przez 15 godzin dziennie. Dodajmy do tego czekających pieszych i rowerzystów, którym nie chce się chodzić po schodach i mamy stracone 5000 minut dziennie. Przemnóżmy to przez niską stawkę 15zł za godzinę i mamy stratę 1250zł dziennie. Nie licząc strat jakie te przestoje spowodowały w dalszym łańcuchu zdarzeń. Rocznie mamy stratę prawie pół miliona złotych. A że to są drobne minutki które umykają zwykłym ludziom to nikt tego nie liczy. Postoją sobie, I co, strajk zrobią. No nie. Najwyżej zaklną sobie pod nosem.
Być może teraz, po ostatnim wydarzeniu gdy znowu ktoś zapomniał zamknąć szlaban, trzeba czekać jeszcze dłużej niż zwykle.
A rozwiązać problem, przynajmniej częściowo, można bardzo prosto.
Zrobić aplikację na smartfona – informująca ludzi kiedy przejedzie pociąg. Wystarczą to tego po 2 kamery, czujniki z każdej strony przejazdu, w odległości kilku kilometrów. Od strony dworca akurat trochę bliżej. Do tego proste nadajniki komórkowe. Trochę linijek kodu, trochę trenowania sztucznej inteligencji bo szybkość na danym odcinku nie zawsze nam dokładnie powie kiedy nadjedzie pociąg, bo trzeba wziąć pod uwagę inne czynniki. Ale w większości przypadków to całkiem nieźle zadziała. Można, teoretycznie, jeszcze łatwiej i podpiąć się pod system danych PKP, pomijając kamery. Ale tu obawiam się, znając rzeczywistość, że taniej i prościej byłoby wysłać własnego satelitę śledzącego z kosmosu ruch pociągu niż podpiąć się pod system danych kolei.
No więc trzeba pokombinować, skoro nie chce się tego zrobić ludziom którym płaci się za rozwiązywanie problemów mieszkańców. I voila. Da się. Jak znajdzie się trochę czasu i pieniędzy to chętnie się za to wezmę. Choćby dlatego że to proste do realizacji, a zyski dla społeczeństwa spore. Mała rzecz a cieszy.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz